V Symfonia, 1977–81, ostateczna redakcja 1984
V Symfonia stanowi rodzaj syntezy twórczości symfonicznej Romana Palestra i jednocześnie ostatni wielki wysiłek twórczy niemłodego już kompozytora. Sam Palester uważał ją za jedno ze swoich najważniejszych dzieł, obok Śmierci Don Juana.
Pierwsza wersja kompozycji powstała w latach 1977–81. Zachowana partytura ukazuje utwór stanowiący przedłużenie pomysłu formalnego Metamorfoz– wieloczłonowego (w tym wypadku 20-segmentowego) utworu o mozaikowej budowie. Jednak ostateczna wersja powstała po śmierci żony Barbary, w latach 1983–84, ma charakter jednoczęściowego monumentalnego cyklu, złożonego z 5 części tworzących wielki łuk, podobnie jak to było np. w drugiej wersji IV Symfonii.
Uderza gigantyczny skład – największy w całej twórczości kompozytora: obok poczwórnej obsady instrumentów dętych drewnianych, w orkiestrze jest też rozbudowany zestaw instrumentów dętych blaszanych (aż 6 waltorni i saksofon), w sekcji instrumentów perkusyjnych kompozytor wprowadza – obok wielkiego zestawu perkusji – także mandolinę i gitarę oraz dwie harfy, a także odpowiednio rozbudowane smyczki. Już patrząc na ogromny aparat wykonawczy nie mamy wątpliwości, że kompozytor chciał tutaj niejako stworzyć summę własnej twórczości.
W kompozycji dominuje przebieg uporządkowany metrycznie, tylko w niewielu fragmentach kompozytor rezygnuje z dokładnie określonego tempa na rzecz podania czasu trwania określonego segmentu w sekundach. W paru miejscach mamy do czynienia z aleatoryzmem kontrolowanym, ale odmiennie ujętym niż np. u Lutosławskiego. Warstwa, w której grupa instrumentów powtarza aleatorycznie swoją partie jest bowiem u Palestra pewnego rodzajem tłem dla rytmicznie uporządkowanej partii pozostałych instrumentów. W V Symfonii znajdziemy również (aczkolwiek nie wszędzie) myślenie serialne. Seria, na której oparta jest V Symfonia, jest zresztą pokrewna w budowie (jak to wykazała w swojej szczegółowej analizie Zofia Helman) z serią, na której została oparta budowa Śmierci Don Juana.
O dążeniu do syntezy wskazuje też niezwykłe bogactwo brzmień i faktur, jakimi operuje w swojej ostatniej symfonii Palester. Charakterystyczne motywy bardzo dynamicznych przebiegów rogów zestawione z delikatnymi flażoletami smyczków, osobliwe brzmienia mandoliny i gitary, solowe kadencje rogu, oboju i altówki w III części, efektowne wyłanianie się rozbudowanego akordu dwunastodźwiękowego z perkusyjnej „wrzawy” na początku I części to tylko niektóre przykłady oryginalnych, choć nie awangardowych pomysłów sonorystycznych kompozytora.
Palester niezbyt często używał w swej twórczości cytatów, stąd te użyte w zakończeniu V części symfonii wydają się mieć specjalne znaczenie: rozpisana pomiędzy saksofon, wiolonczelę i waltornię melodia z trzeciej pieśni op. 121 Brahmsa (O Tod z Vier Erste Gesange), po której następuje ukazany w altówce temat z schubertowskiej kołysanki z ostatniej pieśni cyklu Piękna Młynarka. Po tych cytatach pojawia się 11 akordów naśladujących brzmienie dzwonu, które zamykają to monumentalne dzieło.
Forma V Symfonii jest też niekonwencjonalna. Części nieparzyste są utrzymane w tempach wolnych, parzyste natomiast odznaczają się zdecydowanie szybkim ruchem (ich symetryczne okalanie centralnej części trzeciej podkreślone jest dosłownymi powtórzeniami niektórych epizodów, a także podobną fakturą i motoryką). Część III stanowi centrum dzieła i zawiera dwie wielkie kulminacje, osiągane powoli i nagle załamujące się. Również część ostatnia jest bardzo rozbudowana i po kulminacji prowadzi do epilogu, w którym pojawiają się opisane wyżej cytaty.
Prawykonanie V Symfonii kompozytor powierzył Janowi Krenzowi – dyrygentowi , którego intuicji artystycznej bardzo ufał. Krenz zareagował entuzjastycznie. W liście z 27 kwietnia 1985 roku napisał:
czytałem tę partyturę (pisaną Twoim przepięknym i tak charakterystycznym, drobnym a wyraźnym nutopisarstwem) z emocją i wypiekami na twarzy. Sprawiła mi ona ogromna radość – to chyba KORONA Twojej znakomitej twórczości!!!
Jan Krenz najpierw dokonał nagrania dzieła, a następnie przedstawił je na festiwalu Warszawska Jesień w 1988 roku. Kompozytor nie miał już wtedy siły pojechać do Polski (mimo zaproszenia ze strony ZKP).