Félicité Robert de Lamennais (1782-1854)
Człowiek ten pierwszy padł ofiarą rozdwojenia między wiarą, a ząbkującą filozofią materialistyczną. W tych banalnych słowach zamyka się olbrzymia tragedia intelektualna pisarza, którego jedynym celem i ambicją było pozostać wiernym swojej myśli – gdziekolwiek by go ona zaprowadziła. [...] Dawne spory należą do zamierzchłej przeszłości. Kościół staje dziś w pierwszym rzędzie w walce o sprawiedliwość społeczną. Kiedy dziś słyszymy wybitnego członka Świętego Kolegium proklamującego głośno, że "katolik nie może popierać rządu i władzy, która nie zmierza do reform i sprawiedliwego rozdziału dóbr" – to nie bardzo możemy zrozumieć herezje Lamennais. Ale rzecz działa się przed z górą stu laty i trzeba było, aby ktoś poświęcił się w tej walce, która dawno została wygrana. A inna sprawa – jaką straszną tragedią osobistą musiała być dla tego człowieka najgłębiej religijnego decyzja zerwania z tym wszystkim, co uważał za jedyne źródło prawdy nadprzyrodzonej.
1954