1962

Program specjalny wyemitowany 28 III 1962


Nie chce mi się wierzyć, że to już ćwierć wieku, okres całego pokolenia, 25 lat! Dla nas muzyków, którzy wychowaliśmy się w cieniu jego dobroczynnej wielkości, to wydaje się wczoraj... Przecież byliśmy świadkami prawie wszystkich ważniejszych wydarzeń artystycznych w drugiej połowie życia i kariery Karola. Pamiętamy pierwsze wykonania III SymfoniiStabat Mater czy Harnasiów na estradzie Filharmonii Warszawskiej, niezapomnianą premierę Harnasiów na scenie opery paryskiej i w kilka miesięcy później ową smutną ostatnią pielgrzymkę z gmachu Konserwatorium Warszawskiego poprzez dwie stolice do krypty na Skałce...

Tymczasem to było już ćwierć wieku temu. Wobec tego, co się w międzyczasie działo – nieomal "historia starożytna"... Ale ciekawe, że ostatnich dwadzieścia pięć lat było dla Szymanowskiego – przynajmniej na terenie polskim – jednym wielkim pasmem pośmiertnego triumfu. Za życia i aż do chwili śmierci miał znacznie więcej przeciwników, aniżeli wielbicieli i entuzjastów – jak przystało zresztą na dobrego i bezkompromisowego artystę. Nie tylko twórczość, ale i głębokie zainteresowania społeczne, to wszystko, co zainicjował, co chciał zdziałać dla polskiego życia muzycznego – to wszystko napotykało za jego życia nieprzezwyciężony opór całej sfory małych, nieciekawych, "przyziemnych" ludzi, którzy bali się jak ognia wszelkiej nieprzeciętności.

A w ciągu ostatniego ćwierćwiecza historia wydała wyrok. Szymanowski wszedł do grona nieomal klasyków sztuki narodowej, jego muzyka zatacza coraz szersze kręgi, pojawiło się sporo monografii i książek źródłowych, analiz i esejów, które zbadały jego twórczość i życie dokładnie, porozcinały niemal każdy takt jego muzyki na najdrobniejsze składniki i wyjaśniły wszystko – z wyjątkiem jednego: z wyjątkiem tej tajemniczej magii, która jedna artyście serca słuchaczy. Że w tej mrówczej pracy badawczej, dokonanej głównie po wojnie złagodzono ostre kontury walki prowadzonej przez Szymanowskiego w ciągu całego życia, że zasłonięto pieczołowicie niektóre fakty, które na pewno skróciły artyście jego ciężkie życie – to już był rezultat niektórych tendencji tak zwanego "minionego okresu". Ale fakt pozostaje faktem: dziś Szymanowski jest wielkością, przed którą każdy skłania z najgłębszym szacunkiem głowę i przed którą - nawet niekiedy przesadnie – zatrzymuje się wszelka krytyka. Z twórcy pełnego załamań i ciężkich przeżyć zrobiono nieomal olimpijczyka. Dzieje się to z pożytkiem dla rozpowszechniania jego sztuki, ale trudno nam zapomnieć, że sama postać Szymanowskiego nacechowana była głębokim tragizmem. Już sam fakt przerwania tej pięknej twórczości w stadium jej najpełniejszego rozwoju nasuwa smutne refleksje o niezakończonej misji życiowej i zadaniu, które nie zostało wykonane do końca. A poza tym, cała postawa twórcza tego eklektyka o ogromnej kulturze intelektualnej była postawą głęboko romantyczną i odkrywamy na niej bez trudu pęknięcia i szczerby. Muzyka pisana jako "sztuka dla sztuki" i jednocześnie mistyczne tendencje pozamuzyczne, świadome zubożenie i zacieśnienie założeń estetycznych – i mądry, wysubtelniony eklektyzm o szerokim wachlarzu, oto jedynie niektóre ze sprzeczności, jakich pełno w twórczości tego artysty o tak skomplikowanej psychice. Tego splotu problemów nie poruszyła dotychczasowa, tak obfita literatura o Szymanowskim, trzymająca się z dziwnym uporem względnie łatwej drogi hagiograficznej.

Tak czy owak, ćwierćwiecze od czasu śmierci Szymanowskiego jest okresem jego późnego, ale najpełniejszego triumfu, o którym nikt z nas muzyków nie może myśleć bez najgłębszego wzruszenia. Bo zdecydowały o tym nie pośmiertne honory i nie grób na Skałce, ale serca tych tysięcy ludzi, dla których jego muzyka stała się jedynym w swoim rodzaju posłaniem piękna. Zdecydowała o tym tajemnicza nić porozumienia z tłumem słuchaczy, którzy tej mądrej, subtelnej tkaninie muzycznej ożywionej tchnieniem geniuszu wielkiego artysty zawdzięczają niekończące się pasmo przeżyć i wzruszeń.

Posłuchajcie państwo I Koncertu skrzypcowego Szymanowskiego w nagraniu dokonanym wkrótce po wojnie w Londynie. Technika zapisu dźwiękowego zrobiła od tej pory duże postępy i stąd nagranie to może nie zawsze odpowiadać dzisiejszym wymaganiom akustycznym. Jeśli jednak zdecydowaliśmy się dać państwu I Koncert skrzypcowy właśnie w tym nagraniu, to czynimy to ze względu na wykonawców: zarówno Eugenia Umińska jak i Grzegorz Fitelberg należeli do najbliższych przyjaciół i ulubionych wykonawców kompozytora. Toteż ich nagranie ma wartość nieocenionego dokumentu, w którym najwierniej oddane są wszystkie intencje kompozytora. Eugenii Umińskiej towarzyszy londyńska orkiestra Philharmonia pod dyrekcją Grzegorza Fitelberga.


[Fragment muzyczny: K. Szymanowski, I Koncert skrzypcowy op. 35]