1952

Program specjalny z okazji francuskiego święta narodowego wyemitowany 14 lipca 1952


W dniu dzisiejszym Francja i naród francuski obchodzą swe święto narodowe – rocznicę zburzenia Bastylii. Z tej okazji nadamy specjalną audycję słowno–muzyczną. W jej ramach usłyszą państwo szereg piosenek w interpretacji Jacqueline Francis, Maurice'a Chevaliera i Charlesa Treneta. Stosunek Polaków do Francuzów - i odwrotnie - jest po trosze stosunkiem rodzinnym. A w rodzinie – jak to w rodzinie – nie brak miłości i najserdeczniejszych uczuć, ale zdarzają się też i nieporozumienia. Czasem rzadkie, czasem częste, czasem zgoła niepoważne, kiedy indziej głębokie. Francuzi, kiedy chcą nam zrobić przyjemność, częstują nas nic nie znaczącym tytułem „Francuzów północy”, a my… my niekiedy ofiarujemy im wiązankę serdecznych uczuć a kiedy indziej z pasją i nie bez reakcji wspominamy niektóre nasze niepowodzenia. Ale jak zwykle w rodzinie rzecz nie jest do chłodnego rozsądzenia i wzajemny stosunek tych dwu narodów jest w dalszym ciągu stosunkiem emocjonalnym. Na szczęście. A dlatego na szczęście, że to pozwala pozostawić na boku – przynajmniej dziś czternastego lipca wszelkie zagadnienia polityczne i mówić po prostu ze serca o tym co we Francji i Francuzach kochamy i co nam w nich jest bliskie.

Nie będziemy przecież z okazji tego 14 lipca przypominać zburzenia Bastylii i krzyczeć na wszystkie tony o „wolności”. To pojęcie jest dziś powszechnie nadużywane, a jego wartość zdeprecjonowana przez tych polityków stalinowskiego chowu, którzy ze słowem „wolność” na ustach wybudowali cały olbrzymi świat obozów koncentracyjnych i najgorszego niewolnictwa człowieka. Dla nich rocznica zburzenia Bastylii może być nieprzyjemnym i groźnym przypomnieniem. Może im przypominać, że niekiedy narody wpadają w pasję, a dzieje się to właśnie wtedy, kiedy namnoży się zbyt wiele ucisku, nieprawości i niewoli.

Ale Polacy to ludzie, dla których pojęcia wolności czy demokracji nie są pustymi słowami bezdusznej i oszukańczej konstytucji sowieckiej. Zbyt wielu Polaków walczyło i ginęło w obronie tych zasad, aby nam trzeba było sowieckiego wykładu na ten temat. A ci, którzy burzyli Bastylię i stary porządek świata wiedzieli również dobrze, o jaką wolność walczą. I tu właśnie jest początek tego braterstwa i tych serdecznych uczuć jakie nas łączą z Francuzami. Tu postawa, która złączyła walczących o wolność Polaków z najlepszymi synami Francji, tej Francji, która niosła światu posłanie braterstwa i miłości.

Dziś wyblakły już stronice dziejów, na których zburzenie Bastylii i cała posągowa wielkość owego czasu zapisała się krwawymi literami. Święto zburzenia Bastylii jest dziś dniem w, którym nie proklamuje się żadnych wielkich haseł, jest dniem beztroskiej radości i wesela. Jak całe życie francuskie, tak i ten dzień opromienia swoją poezję piosenka. Ta prawdziwa piosenka francuska, banalna melodią – a stwarzająca jedyny w swoim rodzaju nastrój poetycki, czasem romantyczna – czasem zjadliwa satyrą, niekiedy sentymentalna – kiedy indziej obalająca rządy i gabinety.

Któż nie zna piosenki francuskiej i komu nie przyniosła ona kiedyś kilku chwil szczęścia i wzruszenia?


[Frgment muzyczny: Maurice Chevalier, J'ai fixé mon coeur]


Francja i Francuzi dali tak wiele światu, że samym wspominaniem tego można by wypełnić kilka tuzinów uroczystych akademii rocznicowych. Ale ponieważ nasi słuchacze zbyt dobrze, niestety, widzą co to jest tak zwana „akademia” a za tym zamiast zanudzać ich wielkimi słowami wróćmy lepiej do piosenki. Ostatecznie piosenka to jedna z największych rzeczy jakie stworzyła Francja i duch rasy francuskiej. A może nawet nie tyle Francja, ile Paryż. Bo piosenkę tworzy raczej atmosfera paryska i przedziwny klimat tego jedynego w swoim rodzaju miasta, miasta tylu sprzeczności, miasta niewysłowionego czaru i bezlitosnej walki, ale miasta w którym każdemu jest dobrze, z którym dla każdego łączy się jakieś piękne wspomnienie, a które od pokoleń bliskie jest Polakowi.

A oto śpiewa piosenkarz o Sekwanie, której brzegami Mickiewicz szedł na swój cotygodniowy wykład do College de France i w której mętne fale smutnym wzrokiem patrzył Baudelaire. Zmienili się od tej pory przechodnie, świat przeszedł kilka straszliwych wstrząsów, ale zakochane pary nad Sekwaną pozostały bodaj te same.


[Fragment muzyczny: Maurice Chevalier, La Seine]


A nad Sekwaną to miasto ogromne, wiekowy a zawsze młody staruszek. Przy okazji jego dwutysiąclecia Marice Chevalier wznosił taki oto toast.


[Fragment muzyczny: Marice Chevalier, Paris a ses deux mille ans]


Ale Paryż to nie tylko miasto luksusu i światowego życia. To także i przede wszystkim Paryż małych dzielnic robotniczych, Paryż tych, którzy kiedyś burzyli Bastylię a których potomkowie tańczą dziś przy lampionach na placach i ulicach czternastego lipca. Te dzielnice właśnie są wylęgarnią piosenek i pepinierą piosenkarzy.


[Fragment muzyczny: Charles Trenet, Ménilmontant]


Jeśli piosenkarz francuski umie wydobyć tyle wzruszającego czaru z obrazu najbiedniejszej, robotniczej dzielnicy paryskiej, jeśli potrafił to uczynić w sposób pełen poezji i umiaru – to świadczy to o tym, że jest jeszcze gdzieś na świecie miejsce, gdzie nie krzyczy się jedynie i wyłącznie o polityce i o reformach społecznych, gdzie nie lansuje się „budownictwa”, które jest burzeniem, „reform”, które są cofaniem się w tył i tego typu „demokracji ludowych”, która jest niewolą. Francuzi potrafią być lewicowi, ale jest lewica twórcza, lewica, w której indywiduum ludzkie zachowuje swą pełną wolność i niezawisłość. Nie roszczą oni sobie pretensji do uważania ich systemu życia za jedynie dobry i słuszny. Uważają tylko, że jest to system najmniej zły i wiedzą, że każdy inny na jego miejscu byłby gorszy. Bo kiedy trzeba bronić ich francuskiego sposobu życia, wtedy mieszkańcy biednego Ménilmontant chwytają za broń razem z mieszkańcami bogatego Passy. Tak było z ruchem oporu podczas okupacji niemieckiej, tak było też podczas I wojny światowej. I wtedy również ich walkę i wysiłek opromieniła piosenka. A że czas był wojenny, więc i rytm jej był bardziej marszowy. Z latami powstał z niej po prostu marsz, który wszyscy znają.


[Fragment muzyczny: Marsz Sabre-et-Meuse]


W dzisiejszym, bezlitosnym świecie straszliwego zamieszania i walki na śmierć i życie nie ma – jakby się wydawało – miejsca na rzeczy niecelowe, na rzeczy bezużyteczne, nie przynoszące bezpośredniej korzyści społeczeństwu czy po prostu państwu. Tymczasem na samym zachodnim cyplu Europy znajduje się kraj, którego mieszkańcy z podziwu godnym uporem walczą o prawo istnienia dla rzeczy pozornie bezużytecznej. Pragną oni, aby życie jednostki przebiegało według jej wyłącznych życzeń, walczą nawet o prawo do włóczęgostwa i nieróbstwa, jeśli komuś ten system życia specjalnie odpowiada, chcą oni uratować z dzisiejszej, bezdusznej „celowości” świata istnienie rzeczy być może nie celowych, ale pięknych i wzruszających. Umiar i brak fanatyzmu jest ich siłą i żadna krzywda, żadna niewola i ucisk, jakie istnieją dziś na ogromnych obszarach świata nie pozostawia ich bez reakcji. Bezwzględnie zakochani w swobodzie znają jej cenę i wiedzą, że życie posiada swą wartość jedynie w świecie, który zachował nietknięte pewne stare bezcenne wartości.

I dlatego dla każdego z nas istnienie Francji jest jak istnienie powietrza, bez którego trudno byłoby oddychać. Życzymy jej, aby zdołała na zawsze zachować to, co w niej najbardziej kochamy: to jest te walory, które nadają życiu ludzkiemu głębszy sens i istotę wartości.