1952

Audycja z cyklu Muzyka obala granice nr 1 wyemitowana 9 maja 1952

 

Być może, że niektórych naszych słuchaczy zdziwi nieco fakt, iż radiostacja Wolnej Europy nadaje między innymi audycję, która w gruncie rzeczy jest po prostu koncertem. Wydawałoby się, że nasi słuchacze mogą przecież słuchać dostatecznej ilości koncertów niezliczonych stacji radiowych po obu stronach Żelaznej Kurtyny. Zróżniczkowany i bogaty program muzyczny tych stacji pozwala na zaspokojenie wszystkich gustów i wszystkich smaków. Istotnie – słuchacz radia, który lubi taką czy inną muzykę, któremu potrzeba tej muzyki, który ją we właściwy sposób odczuwa, może z pewnością zaspokoić swe zamiłowania muzyczne gdzie indziej. Jeśli jednak my, którzy wprawdzie jesteśmy wolni, ale tą wolnością, którą zatruwa ciągła i nieprzerwana myśl o Waszej niewoli i Waszych cierpieniach, zdecydowaliśmy się mówić do was o muzyce i sztuce, a zatem o rzeczach które, pozornie bardzo dalekie są od tego co Was boli i co Wam najbardziej leży na sercu, to powodem tego jest oczywiście ta straszliwa zmora i ten ponury cień śmiertelnego komunistycznego niebezpieczeństwa, które przemożnym ciężarem kładzie się dzisiaj nad ogromną częścią muzycznego świata.

U podstaw bowiem wszelkiej sztuki – a zatem i sztuki muzycznej – tkwi humanistyczny i skrajnie indywidualny pogląd na świat i człowieka, własna i odrębna wizja świata, która jest rezultatem twórczej indywidualności artysty. Ten pogląd stał się podstawą rozkwitu wielkiej sztuki w naszym dotychczasowym zrozumieniu tego słowa. To stanowisko stworzyło kulturę, która dała nam Bacha, Mozarta czy Beethovena. Jest to kultura, która wytworzyła pewien klasyczny styl współżycia jednostki i społeczeństwa, która stworzyły pewien ład, w którym wyrośliśmy i który najgłębiej jest w nas zakorzeniony. Tej właśnie kulturze komunizm wypowiedział wojnę na śmierć i życie. Komunizm zdaje sobie słusznie sprawę z tego, że niezawisłość wewnętrzna człowieka jest największym niebezpieczeństwem zbiorowiska posłusznych i bezmyślnych niewolników, które jest ostatecznym celem władców komunistycznych. A ponieważ sztuka, literatura, czy muzyka były zawsze dotychczas najpiękniejszym świadectwem niezawisłości wewnętrznej i najtrwalszym pomnikiem naszej kultury, należy zatem zabrać się z największym impetem do zniszczenia tego wszystkiego, co w sztuce jest niezawisłością, wolnością i odrębnością kulturalną. Za przykładem Rosji zabrano się do tego i w krajach okupowanych. Wszelkimi dostępnymi środkami – głaskaniem i biciem na przemian - próbuje dziś okupant zniszczyć ową – najgroźniejszą dla niego – wewnętrzną niezawisłość ludzką.

Na przykład muzyka ma być sprowadzona do roli herolda haseł politycznych, ma opiewać rozmaite plany gospodarcze i apoteozować wszystko to, co sowieckie – począwszy od Wielkiego Wodza a skończywszy na urzędzie bezpieczeństwa. Jednym słowem w obrębie panowania sowieckiego wszelka sztuka miałaby się stać jednym z ogniw łańcucha ucisku i umysłów ludzkich na modłę zamierzoną przez bolszewickich władców. Sam pomysł jest tak monstrualny, że trudno uwierzyć w szanse jego urzeczywistnienia. Lata ostatnie jednak nauczyły nas, że systemy polityczne pewnego specjalnego autoramentu nie cofają się przed niczym w dążeniu do swoich celów. Dlatego z największym niepokojem śledzimy to, co się obecnie dzieje w tej dziedzinie w Polsce: ową inflację muzyki użytkowej, muzyki gloryfikującej wątpliwe osiągnięcia reżimu, muzyki która ma pomóc w ukształtowaniu młodych duchów polskich na obraz i podobieństwo sowieckie. Jest naszym obowiązkiem zająć się szerzej ta bolesną sprawą i uczynimy to w naszych następnych audycjach. Będziemy się starali przypomnieć naszym słuchaczom, że nie ma muzyki burżuazyjnej, muzyki krajów imperialistycznych i krajów demokracji ludowych. Przecież to nonsens! Jest tylko muzyka zła i dobra, taka która śpiewając hymny na cześć oprawcy nikogo nie przekonuje i napełnia słuchacza jedynie uczuciem wstrętu i taka, która poczęta w tradycji wiekowych podstaw naszej kultury zachowuje powab młodości i która wzruszać będzie serca ludzkie póki istnieć będzie nasz świat. I dlatego rozpoczynając cykl naszych audycji – oddajemy głos temu, od którego, jak pięknie powiedział Norwid, rozwinęło się to wszystko co dziś uważamy za sztukę istotnie polską.

Sto dwadzieścia dwa lata temu młodziutki Fryderyk Chopin opuszczał na zawsze kraj rodzinny, unosząc ze sobą w daleki świat wizję Polski, która stała się dominantą i akcentem każdego taktu jego muzyki. W ciągu swego krótkiego życia ten artysta słabego ciała, a potężnego ducha układał z dziwnym uporem i niechybnym poczuciem prawdy owe drobne formą arcydzieła w których potomność ze zdumieniem odkryła całą wielkość i niezłomną żywotność ducha polskiego. Posłuchajmy głosu tej wielkości.

[Fragment muzyczny: F. Chopin, Koncert fortepianowy e-moll]