Aldous Huxley (1894–1963)
Nie chodzi o to, aby wszyscy byli chrześcijanami. Ważne jest, aby wszyscy byli religijni, ponieważ jedynie postawa religijna człowieka – niekoniecznie chrześcijańska – może uratować świat i dać człowiekowi jakiś cel ostateczny. Zajęciem takiej obiektywnej, niemal ponadreligijnej postawy naraził sobie Huxley zarówno katolików, jak i wyznawców innych religii. W Anglii zarzucają mu jego brak konformizmu. We Francji katolicy mają do niego pretensje za mieszanie się do spraw mistyki religijnej, domeny zarezerwowanej, jak wiadomo, wyłącznie dla wierzących. A krytyka literacka ogłosiła urbi et orbi, że Huxley się skończył i że nie ma już nic do powiedzenia. Sąd ten wydaje się raczej fałszywy. W krótkości jego doktryna da się streścić w dwóch tezach. Pierwsza postuluje intuicyjne wyczucie boskiego początku wszelkiego istnienia. A druga formułuje w jednym zdaniu postulat moralny i wskazówkę postępowania ludzkiego w życiu. Mówi ona o konieczności oderwania się od świata w sensie zachowania przez człowieka pełnej niezawisłości w stosunku do świata zewnętrznego. Ten świat, od którego trzeba się umieć oderwać, to ten mały, codzienny świat naszych przyzwyczajeń, rutyny, mody, snobizmu. To życie marnowane codziennie na nieważne głupstwa. To deformacja życia przez maszynę, przez pogoń za nowością za wszelką cenę. Oczywiście, formułując postulat "oderwania się" od takiego świata Huxley żąda właściwie nie byle jakiego heroizmu. Ale bohaterstwo i heroizm to właśnie cechy ludzkie, chodzi tylko o skierowanie ich we właściwym kierunku. W każdym razie pisarz, który po latach długiego zamyślenia się nad światem formułuje taki program dla swych współczesnych jest niewątpliwie jednym z najwybitniejszych umysłów pokolenia i jednym z najciekawszych myślicieli naszej epoki.
1953