1953

Audycja z cyklu Muzyka obala granice nr 75 wyemitowana 22 grudnia 1953


Nazwiska: Claude Debussy i Maurice Ravel są dzisiaj powszechnie znane. Twórczość tych dwóch wielkich kompozytorów należy dziś do żelaznego skarbca muzycznego. Stali się oni w pewnym sensie klasykami – jeśli się tak można wyrazić – odnowili muzykę na początku naszego wieku i stworzyli olbrzymią szkołę, która – przed laty gorąco zwalczana – cieszy się dziś powszechnym powodzeniem u publiczności koncertowej całego świata. Kompozytorzy ci wyszli częściowo spod znaku impresjonizmu – a krajem impresjonizmu była Francja. Toteż nigdzie zdobycze muzyczne Debussy'ego i Ravela nie cieszyły się takim powodzeniem jak we Francji. Tam był właściwy klimat dla rozwoju ich pastelowej instrumentacji, ich harmonii o zatartych konturach i całego tego „malarstwa" muzycznego, w którym obydwaj celowali. Toteż w rezultacie muzyka francuska odegrała i odgrywa nadal w naszych czasach najważniejszą rolę w światowej twórczości muzycznej. Od czasów Debussy'ego po dziś dzień - bez względu na zmieniające się prądy i tendencje estetyczne – muzycy francuscy stoją w pierwszym rzędzie kompozytorów i to pomimo tego, że estetyka impresjonistów z początku wieku należy już od dawna do przeszłości. Bo siłą muzyki francuskiej w tym okresie była i jest ogromna rozmaitość, bardzo duża gama możliwości stylistycznych reprezentowanych przez grono najwybitniejszych kompozytorów.

Nie na darmo bowiem tuż obok Debussy'ego czy Ravela wyrosła piękna postać Alberta Roussela, kompozytora wielkich form, któremu obcy był wszelki impresjonizm, który dbał o dźwięk soczysty i potężny, i którego muzyka ma właściwie wszelkie cechy klasyczne. Nie na darmo w następnym pokoleniu zrobiła światową karierę Grupa Sześciu, która pod przewodem Eryka Satie wystartowała z reakcją anty-impresjonistyczną przeciw Debussy'emu. Z tej grupy Honegger, Milhaud i Poulenc należą dziś do czołowej grupy kompozytorów i ich wpływ na całą muzykę naszych czasów jest bardzo duży. A w ostatnich latach przedwojennych wystąpiło na widownię muzyczną jeszcze jedno nowe pokolenie – pokolenie najmłodszych. Dziś są to już ludzie po czterdziestce, a ponieważ ich wpływ i znaczenie staje się coraz większe, postanowiliśmy opowiedzieć państwu pokrótce o tej grupie i zaprezentować muzykę przynajmniej jej najwybitniejszego przedstawiciela.

Otóż na kilka lat przed wojną grono młodych absolwentów Konserwatorium Paryskiego utworzyło grupę kompozytorską pod nazwą Jeune France – Młoda Francja. Do grona tego należeli Olivier Messiaen, André Jolivet i Jean-Louis Martinet. O ile pokolenie ich poprzedników – pokolenie Honnegera i Milhauda – zmierzało do jasności, precyzji i nawiązywało do starej tradycji francuskiej muzyki XVIII wieku, o tyle ci młodzi kompozytorzy wystąpili z hasłami dosyć nowymi na terenie Francji. Zażądali oni od muzyki przede wszystkim wyrazu, ekspresji i przynieśli ze sobą wpływy atonalnej ekspresjonistycznej szkoły Schoenberga. Ich muzyka zrywa ostro z dotychczasowymi tradycjami francuskimi. W końcu grupa Jeune France podzieliła los wszystkich ugrupowań tego rodzaju, to znaczy rozpadła się w miarę osiągania coraz większej dojrzałości i niezawisłości twórczej przez poszczególnych jej członków. Dziś grupa ta już nie istnieje, każdy z kompozytorów poszedł własną drogą, ale największa indywidualność pomiędzy tymi artystami – Olivier Messiaen – zyskał sobie duże powodzenie i muzyka jego zaczyna być coraz lepiej znana w całym wolnym świecie.

Muzyka Messiaena jest sprzeczna z tradycjami francuskimi, bo brak jej lekkości, przejrzystości i zwięzłości. Jako „wyraz" i atmosfera dźwiękowa jest ona chyba bardziej zbliżona do muzyki niemieckiej niż francuskiej. Ale w utworze symfonicznym, który za chwilę nadamy, usłyszą państwo również jakby dalekie echo Ravela, ale jakiegoś Ravela nie francuskiego. Bo pewna ciężkość i zawiłość Messiaena pochodzi stąd, że zaprzągł on swą sztukę w służbę pewnego ideału poza-muzycznego. Messiaen jest żarliwym mistykiem religijnym i w każdym swoim utworze pragnie wypowiedzieć bez reszty całe mnóstwo uczuć mistycznych. Stąd olbrzymie rozmiary zewnętrzne jego kompozycji. JegoKwartet na koniec świata trwa około godziny, a niedawno napisał on symfonięTurangalîla, która składa się z dziesięciu części i wypełnia cały koncert. Wrażliwość ludzka ma jednak pewne granice i nawet najpiękniejsze uczucia zaczynają nużyć kiedy są dawkowane ponad pewną dopuszczalną miarę. Stąd pochodzą pewne potknięcia Messiaen'a, który poza tym jest niewątpliwie jedynym z najbardziej uzdolnionych muzyków swego pokolenia.

Gdyby nim nie był, nie dostąpił by zaszczytu potępienia jego muzyki przez moskiewskich ideologów osławionego „socrealizmu". Tymczasem muzykolodzy sowieccy wzięli go sobie za cel numer jeden. Messiaen jest dla nich samym centrum i kwintesencją muzycznej zgnilizny zachodniej, reprezentuje on dla nich sumę tego wszystkiego, co należy jak najostrzej potępić. Znaleźli oni w jego muzyce formalizm, kosmopolityzm, imperializm i wszystkie inne „izmy", od których wzdryga się duszyczka prawowitego stalinowskiego marksisty. Ostatecznie mniejsza z tym, ale w każdym razie może to stanowić dowód, że muzyka Messiaen'a nie jest pozbawiona pewnych wartości dla normalnie myślącego i odczuwającego człowieka.

Najciekawsze jest to, że Messiaen wcale nie jest najlepszym przykładem, jeśli chodzi o dzisiejszy skrajny modernizm muzyczny na Zachodzie. Nie jest on ani atonalistą, ani nie używa techniki Schönberga. Jego muzyka ma zawsze solidny fundament tonalny i obraca się w kręgu harmoniki używanej niekiedy nawet przez socrealistów. Być może zatem, że to religijna i mistyczna treść jego muzyki wzbudza wściekłość muzykologów sowieckich. W takim razie rzecz wygląda nieco inaczej. Bo ostatecznie nie jest ważne, czy słuchacz dzieła muzycznego odczuje to samo, co czuł kompozytor pisząc to dzieło. Nie jest ważne czy słuchając za chwilę utworu pod tytułem Wniebowstąpienie udzieli się państwu mistyczny nastrój, który kierował piórem kompozytora. Ale jeśli cień uczucia religijnego zagości dzięki temu utworowi w sercu słuchacza, to cel autora będzie osiągnięty. A jeśli artysta zamierzył sobie tak wysoki cel, to należy mu się niewątpliwie szacunek – nawet bez względu na powodzenie jego przedsięwzięcia.


[Fragment muzyczny: O. Messiaen, Wniebowstąpienie]


Były to Cztery medytacje symfoniczne Olivera Messiaena objęte wspólnym tytułemWniebowstąpienie, a napisane w roku 1934. Od tej pory kompozytor ten zmienił się w dużym stopniu i przebył długą drogę rozwojową. Aby zaprezentować ostatnie chronologiczne stadium twórczości Messiaen'a – stadium niewątpliwej dojrzałości twórczej – wybraliśmy jedną część z jego cyklu Wizje Amen. Utwory stanowiące ten cykl napisane są na dwa fortepiany. Jak sama nazwa wskazuje posiadają one również mistyczno-religijny podkład, tak charakterystyczny dla Messiaen'a. Dziś byłoby może za wcześnie wydawać definitywny sąd o wartości tej muzyki, ale uważamy za swój obowiązek zapoznać naszych słuchaczy bodaj z częścią tego długiego utworu. Posłuchajcie państwo fragmentu z cyklu Wizje Amen Oliviera Messiaen'a w wykonaniu Yvonne Loriod i kompozytora.